Manufaktury Tyzenhauza, wielkie projekty Druckiego-Lubeckiego, Centralny Okręg Przemysłowy, Polska w budowie, Wielki Projekt Polska... Co łączy te „projekty”? Jedno. Leżały one w gestii rządu. Co taki rząd robił? Po pierwsze musiał na te wspaniałe „projekty” zgromadzić fundusze. W sytuacji idealnej wyglądałoby to tak, że wziąłby taki rząd pieniądze wydarte z kieszeni ludzi zamieszkujących terytorium kraju, a potem zlecił projekty infrastruktury drogowej, budynków, zakupił maszyny, materiały, zatrudnił specjalistów i pracowników, itd. Ale co się dzieje, gdy pieniędzy w skarbie brak? Albo, gdy dyrektor i kierownicy to koledzy królika... i zamiast troszczyć się o zarządzane fabryki i zatrudnionych tam pracowników, ci mają na uwadze ciężar jedynie swojej sakiewki? Tak było w przeszłości i dzieje się obecnie. Książka, którą chciałem dziś przypomnieć opisuje sytuację, która miała miejsce w II RP. Nie opisuje ona mechanizmów, które wykorzystywał rząd aby wejść w posiadanie wybranych przedsię
„Dziwna też to zaiste rzecz, jak nasi tak zwani gorący patrioci mało ufają narodowi swojemu, jak mało jego zasobom przeszłości, jego cywilizacyjnemu znaczeniu, jak ciągle wołają: Krzycz i demonstruj, żeś Polak, bo przestaniesz być Polakiem! Daremnie mieliśmy dla nich dziewięć wieków historii, daremnie posunęliśmy dla nich cywilizację europejską poza Dniepr i Dźwinę, daremnie zdobyliśmy się na poczesny jednak zastęp mężów stanu i wodzów, uczonych i poetów, daremno mieliśmy kilka kroci drukowanych książek i daremnie mamy między milionami ludności czysto polskiej, ów krociowy zastęp tych, którzy mniej lub więcej znając ją, przyznają się do tej przeszłości. Daremnie dla nich, z ludu emancypacją zastęp ten się powiększa. Oni nie przestają mówić o zgubie narodu, jeśli ten zastęp obejmując spuściznę przeszłości, myślałby i czuł odmiennie od przepisanej przez nich rutyny. Co do nas, nie podzielamy tych obaw, a chociaż położenie nasze cięższe niż kiedykolwiek, kiedy eksterminacja więcej niż kie